Marek Powichrowski Marek Powichrowski
532
BLOG

A na imię miała właśnie Beata...

Marek Powichrowski Marek Powichrowski Polityka Obserwuj notkę 1

Po pierwsze krótkie spojrzenie na stan faktyczny. Ustawa o CBA została przyjęta miażdżącą większością głosów (GŁOSOWANIE Nr 37 - POSIEDZENIE 17.
Dnia 12-05-2006 Godz. 10:27
). Przeciw był jeden poseł Gałażewski Andrzej z PO. Z SLD prawie wszyscy posłowie obecni na głosowaniu byli przeciw (3 jedynie się wstrzymało). Wynik głosowania był imponujący: poparło ją 84.89% obecnych na głosowaniu posłów. Ustawa o CBA mówi wprost o „niejawnym nabyciu i sprzedaży” czyli podstawionych akcjach mających na celu „wystawienie obywatela na próbę”.  Wystarczy sięgnąć do poselskiego projektu ustawy o czynnościach operacyjno-śledczych z roku 2007 aby przekonać jacy posłowie wtedy go zgłosili i jakie treści ten projekt zawiera w kwestii kontrolowanej prowokacji. Lektura tego dokumentu zestawiona z tym co mówią dziś jego sygnatariusze zmusza do refleksji. Bo nie tylko, że państwo w tym projekcie mogło wystawiać obywatela na próbę ale miało również zakładać na niego pułapki i zasadzki. Tak, takie są definicje w tym projekcie! Refleksja jaka się nasuwa w świetle tego co dziś mówią ci sami ludzie to, że „kłamali w dzień i kłamali w nocy”.  Hipokryzja to najłagodniejsze określenie jakiego można tu użyć. Jeżeli więc ustawy zawierają pozwolenia do kontrolowanej prowokacji wystawiającej obywatela na próbę uczciwości to czy sędzia Paweł Rysiński może wydawać wyrok wbrew woli Ustawodawcy? Warto wsłuchiwać się w głosy poparcia jego decyzji i zestawiać z dokumentami zawartymi w archiwach Sejmu. Bardo pożyteczna lektura. Mam wrażenie, że Beata S. wcale nie została wyrzucona z partii, do której należała. A, i jeszcze jedno. Jednym z sygnatariuszy wspomnianego dokumentu jest właśnie… Beata S.

Jakie wnioski płyną z ze sprawy niemoralnie prowadzącej się posłanki Beaty S.?

Wniosek pierwszy. Cały żmudny proces zbierania dowodów, podsłuchów, korespondencji, grzebania w śmietnikach jest niczym w porównaniu do pojawienia się życiu osoby sprawującej publiczną funkcję agenta o wyglądzie gostka, który przyjechał na wiejską zabawę z mitycznej krainy przepychu i bogactwa. Ma złoty sygnet na małym palcu i jeździ szybką furą i nie liczy się z kasą (kupuje kwiaty i zaprasza do restauracji chińskiej na kaczkę po pekińsku). Jest dla wielu Beat pędzących nieciekawe życie na odcinku parlamentarnym alb urzędniczy tym wymarzonym chłopcem z Albatrosa. I teraz łyk statystyki. Jeżeli agent ten odnosi sukcesy taką metodą na małej próbce losowej to znaczy, że można postawić hipotezę, że tak się ma rzecz do znacznej części naszej klasy politycznej. I teraz proste pytanie, jeżeli rzecz dotyczy załatwiana jakiegoś prostego pozwolenia budowlanego za kwotę stu kawałków i odbywa się to prawie za pstryknięciem dwóch palców to jak się rzeczy mają gdy w grę wchodzą interesy państwa a oferty zagraniczne mogą sięgać kwot powyższej sześciu zer. A łyżka na to: niemożliwe?

Wniosek drugi. Tertium non datur. Nie ma trzeciej możliwości. Jeżeli jedna instancja sądu wydaje skazujący wyrok, a druga wydaje wyrok uniewinniający to któraś z instancji wydaje błędny wyrok. W zależności od tego, która instancja jest wyższa to sądzony albo wychodzi na wolność albo jest skazany na podstawie tego samego materiału dowodowego. Jest to sytuacja kuriozalna. To prawie rodem jak z „Samych swoich”. Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Właśnie. Po stronie samych swoich.
 

Możliwie jak najdalej od przedziału 3 sigma

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka